poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Cena zwycięstwa. Rozdział 22



Dzisiaj Hermiona & Draco. Ważny i poważny rozdział. W następnym będzie coś, czego nie widziałam jeszcze w żadnym fanfiction i jestem ciekawa, jak na to zareagujecie.

Miłego czytania :)


Rozdział 22
Odpowiedzi
17 listopad 1998

Jak zwykle, znalazła go przy „ich” stoliku, czytającego. Kiedy usłyszał jej kroki, podniósł wzrok i zamknął swoją książkę.

- Przeszkadzam? – zapytała siadając.
- Nie. – powiedział Malfoy, ale nie mogła być pewna czy mówi prawdę – A ja?
- Szukałam cię. – powiedziała – Musimy porozmawiać.
- Naprawdę?
- Naprawdę.
- Faktycznie. – powiedział – Może musimy. – odłożył książkę na bok, wyciągnął przed siebie nogi i powiedział – Zaczynaj.
- Nie nienawidzę cię. – powiedziała.

Jego oczy wpatrywały się w nią.

- Naprawdę. Ja tylko… chciałam żebyś to wiedział. To znaczy, kiedyś cię nienawidziłam. 0 powiedziała – Ale nie sądzę, że nadal tak czuję.
- Też cię nie nienawidzę. – rzucił, patrząc przez okno na boisko do Quidditcha.
- I… wiem, że mi nie uwierzysz, że nie winię cię nic, co zrobiłeś. – rzuciła okiem na swoje przedramię – I jestem pewna, że nie winię cię za to. To nie ty to zrobiłeś.
- Byłem tam. Mogłem to przerwać.
- Nie, nie mogłeś. – powiedziała stanowczo – Malfoy, czy ty winisz mnie za coś?

Spojrzał na nią zaciekawiony.

- Nie odezwałeś się do mnie od czasu… - przerwała zanim wspomniała ich ostatnią rozmowę – Cóż, wiesz. Nie rozstaliśmy się wtedy w dobrych stosunkach. Wydaje mi się, że byłeś przez coś wściekły, ale nie mam pojęcia przez co.
- Nie chodzi o to, co zrobiłaś. – powiedział – Tylko o to, kim jesteś.
- Kim jestem? – powtórzyła. Czy miał na myśli…?
- Gryfonką. – powiedział – Bez obrazy.

Zamilkła na chwilę.

- Mówiłaś, że jest coś, o czym musimy porozmawiać. – przypomniał.
- Cóż, chodziło tylko o to. – powiedziała – Nie wyglądasz jakbyś chciał o tym rozmawiać, więc… - nagle do głowy wpadła jej myśl – Kiedy masz urodziny?

Wyglądał na zaskoczonego, potem na rozśmieszonego.

- Piątego czerwca. Dlaczego pytasz?
- Nie wiem. Właśnie zdałam sobie sprawę, że nie wiem, kiedy masz urodziny. A chciałabym wiedzieć.

Przyjaciele tak robili. Przyjaciele znali te wszystkie małe, nieznaczące fakty na swój temat. Zastanawiała się czy Malfoy też tak pomyślał, ale on tylko wzruszył ramionami, jakby myślał, że ty tylko jej nagła zachcianka.

- Więc… kiedy są twoje? – zapytał głosem sugerującym pobłażanie.
- Dziewiętnastego września.
- Och. – zamilkł na moment – W takim razie, wszystkiego najlepszego. Chyba je przeoczyłem. Masz jakieś rodzeństwo?

Tym razem to ona była zaskoczona. Wyglądało na to, że szybko się wciągną. To było takie… dziwne, że ktoś, kto zna ją przez tyle lat, nie zna tak prostego faktu z jej życia.

- Nie, jestem jedy… - i zamarła.
- Coś się stało?
- Ja…
- Granger?
- Przepraszam. – powiedziała – Zapomniałam o czymś. – zaśmiała się krótko – Moja mama jest w ciąży.
- Jak mogłaś zapomnieć o czymś takim?
- To długa historia. – powiedziała.

Rzucił okiem na swój nadgarstek, potem przeniósł wzrok na nią.

- Zostało nam co najmniej pół godziny.

Podążyła za jego wzrokiem, ale jego nadgarstek był pusty. Nie nosił zegarka.

- Malfoy…
- Przekazałem go Ministerstwu kilka miesięcy temu. – powiedział lekko – Dostałem go od ojca i nie byłem pewien czy mogę mu wierzyć, kiedy mówił, że nie ma w nim nic… ciemnego.

Kiwnęła głową by dać znak, że rozumie, ale nie rozumiała. Jak mogłaby?

- Tak naprawdę, nie jest zbyt długa. – powiedziała – Tylko… dziwna. W zeszłym roku, wiesz, że my – Rok, Harry i ja – nie byliśmy w szkole. Ukrywaliśmy się i szukaliśmy Hor… sposobu na zabicie Voldemorta.

Malfoy wzdrygnął się na dźwięk imienia.

- Zanim dołączyłam do chłopaków, wiedziałam, że muszę ochronić moją rodzinę. Powiedziałam im, że muszą uciec, ukryć się, lub zostaną zabici – albo coś gorszego. Ale nie chcieli. Wiesz, że są jugolami – może nie zdawali sobie sprawy z tego, czym był Voldemort, na co się narażają – na co ja ich narażam. Więc ja… - resztę zdania powiedziała bardzo szybko - …wymazałam im wspomnienia o mnie i wysłałam ich do Australii.

Obserwowała go uważnie, ale jego wyraz twarzy nie zmienił się. Nie oceniał jej, ale również nie rozumiał.

- Po zakończeniu wojny, pojechałam do Australii by ich odzyskać. – przerwała – I właśnie dlatego powiedziałam, ze nie mam rodzeństwa. Bo nie mam. Nigdy nie miałam. Ale kiedy odnalazłam moich rodziców, oni mnie nie pamiętali. Więc pomyśleli, że chcialiby mieć dziecko… - przełknęła głośno ślinę – Moja mama urodzi kolejną dziewczynkę.

Spojrzenie Malfoya było przeszywające.

- A ty się z tego nie cieszysz.

Odwróciła do niego wzrok i spojrzała przez okno, obserwując jezioro.

- To nie tak. Ja zawsze chciałam mieć małą siostrzyczkę. Ale moi rodzicie nie chcieli. Zawsze mówili, że jestem dla nich wystarczająca. Błagałam ich o młodszą siostrę, ale zawsze domawiali. Nie chcieli kolejnego dziecka. Wiem to. Jedno było dla nich wystarczające… Ja byłam dla nich wystarczająca.

Zapadła niezręczna cisza.

- Jest coś, o co chciałbym cię zapytać. – powiedział wreszcie Malfoy – Kiedy już jesteśmy przy temacie niezręcznych pytań… - wyglądał jakby się wahał, ale w końcu wyrzucił to z siebie – Żal ci mnie?

Spojrzała na niego i zaśmiała się. Nie powinna, ale nie mogła się powstrzymać.

- Czy mi ciebie żal? Żeby to robić, musiałabym czuć się lepszą niż ty. To chyba ja powinnam pytać o to ciebie.
- Nie żal mi cię. – powiedział cicho – Ale nie są…
- Żałować cię… - powtórzyła, nagle bardziej poważna – Ja… nie sądzę. Wybaczenie to nie to samo co litość, wiesz? Szczerze… wydaje mi się, że dostałeś to, na co zasłużyłeś.

Kiwnął głową, niewzruszony.

- Obiecaj mi, że nigdy nie będzie ci mnie żal.
- Obiecuję. – powiedziała, słowa leniwie łaskotały jej język. Po tym wszystkim, nie będzie jej trudno dotrzymać tej obietnicy, prawda?

Wyglądał na usatysfakcjonowanego.

- W takim razie, co mnie myślisz? – potem się wzdrygnął – Chyba jednak nie chcę znać odpowiedzi na to pytanie.
- Nie ma cofania, Malfoy. – zamilkła – Wiesz, to jest naprawdę trudne pytanie.
- W złym sensie?
- W poplątanym sensie. – powiedziała – Prosisz bym podsumowała, co o tobie myślę. A to, co o tobie myślę jest bardzo, bardzo długie. Nienawidziłam cię, wiesz. A teraz… nie znam cię zbyt dobrze. Nie wiem, czy spodobałoby mi się poznanie ciebie. To jakby całkiem nowy ty lub coś w tym rodzaju. Myślę, że się starasz. Już cię nie nienawidzę, ale cię nie lubię.

Zapadła długa cisza. Potem Malfoy odchylił głowę i zaśmiał się.

- Cóż… zasłużyłem sobie.
- Też mam pytanie. – powiedziała.
- Śmiało.
- Jak wielu Ślizgonów jest czysto krwistych?
- Niewielu. – odpowiedział z łatwością. Zamilkł, po czym zagłębił się w szczegóły – Nie ma nas zbyt wielu i straciliśmy kilkoro w Ceremonii Przydziału. Na naszym roku jest Pansy, Daphne, Theo i ja. To mniej niż połowa z nas. Rok niżej nie ma żadnego czysto krwistego. Blaise jest praktycznie czystokrwisty, ale ma jakiegoś jugola od strony ojca, może trzy pokolenia w tył. Cała reszta jest półkri w mniejszym lub większym stopniu. Jedno z Dzidków Goyle’a jest mugolakiem. Wydaje mi się nawet, że ojciec Miliicenty jest mugolem. No chyba, że jest trolem.

Hermiona uśmiechnęła się. Potem zapytała:
- Jaka jest Pansy?
- Pytasz serio?
- Lubisz ją. – powiedziała – Jest dla ciebie ważna. Czyli musi mieć coś w sobie.
- Ma. – zamilkł i chwilę się zastanawiał – Jest inteligentna, nawet jeśli byś jej o to nie posądzała. Wie czego chce i wie jak to osiągnąć. I jest najbardziej lojalną osobą jaką znam. Nie sądzę, że byłaby w Slytherinie gdyby nie ja. To znaczy… jest chciwa, ale to nie jest jej najmocniejsza cecha. – przerwał na chwilę – Znaliśmy się przed Hogwartem. Moa rodzina znała jej – to jest częste w arystokracji. Znałem jeszcze Daphne i Theo. Daphne mnie nienawidzi, tak nawiasem. Myślę, że moi rodzice mają jakieś plany związane z nami – Pansy i mną – pewnie uwzględniające ślub. Prawdę mówiąc, jestem tego pewien. Dorastałem oczekując tego i pewnie bym musiał przez to przejść gdyby nie wojna. Nasza przyjaźń i tak by się zdarzyła, nie była całkowicie wymuszona. Ale dorastaliśmy myśląc, że spędzimy razem resztę naszego życia, więc próbowaliśmy z tego korzystać. Pansy jest dla mnie jak siostra, a są gorsze rzeczy niż poślubienie kogoś, kto cię kocha, ale to na pewno się nie stanie w najbliższym czasie. Moi rodzice mają inne rzeczy, o które muszą się martwić, a ona i tak by mnie nie chciała.
- Co się stało?
- Wykorzystałem ją. – odpowiedział – Byłem chciwy i ją okłamywałem. Udawałem, ze ją chronię, ale tak naprawdę, skrzywdziłem ją bardziej niż jakbym nie zrobił nic. To teraz, była kimś, na kogo zawsze mogłem liczyć, nawet jeśli nie dawałem jej nic w zamian. A ona nie miała nic przeciwko, bo jest lojalna i… i bezinteresowna. A nie jest samobójczynią i kiedy ją skrzywdziłem, musiała zdać sobie sprawę, że lepiej jej beze mnie. I ma rację. Nie wiem, jak wytłumaczyć ci, kim dla mnie jest Pansy. – spojrzał na swoje dłonie – Dorastałem uwielbiając jej uwagę. Była czysto krwista, była bogata, ale co najważniejsze, była bardzo dobra w byciu niezastąpioną. Łatwo mnie rozśmieszała. Zawsze próbowała mnie zadowolić, ale nie dlatego, ze miałem czystą krew i dużo forsy. Robiła to, bo szczerze mnie lubiła, tak po prostu.
- Rozumiem.
- Nie, nie rozumiesz. Jak mogłabyś? Jesteś przecież…
- Szlamą. – dokończyła za niego.

Wzdrygnął się i spojrzał na nią jakby właśnie dała mu w twarz.

- Nie. Miałem zamiar powiedzieć, że jesteś Gryfonką. Jesteś szlachetna, lojalna, odważna i w ogóle. Ja jestem Ślizgonem, Granger. To po prosu nie w naszym stylu… bycie bezinteresownym jak Pansy wobec mnie. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, jakie to cenne, dopóki tego nie straciłem.
- Więc powinieneś jej powiedzieć. – powiedziała – Powinieneś jej powiedzieć, że za nią tęsknisz. Że jest dla ciebie ważna.

Nic nie powiedział.

- Naprawdę wierzysz w wyższość czystej krwi?

Znów zaskoczony wyraz twarzy.

- Ja…
- To pytanie, Malfoy, nie oskarżenie.

Zamknął oczy.

Kiedy nadal nic nie powiedział, odezwała się.
- Nie musisz odpowiadać jeśli nie chcesz.
- Tak. – odpowiedź wydobyła się przez zaciśnięte zęby, niemal wbrew niemu.

Chciała coś powiedzieć, ale on kontynuował, niemal bezgłośnie i nadal z zamkniętymi oczami.

- Wierzyłem. Wierzyłem w to, ze jestem lepszym czarodziejem, bo cała moja rodzina jest czarodziejami. Wierzyłem, że jesteś gorsza, bo twoi rodzice są jugolami i wierzyłem, że mugole są prostaccy i głupsi. Nienawidziłem cię przez sześć lat, bo byłaś ode mnie lepsza na wszystkich lekcjach. Ty… - otworzył oczy i spojrzał wprost na nią – Nie jestem teraz nawet w stanie wymówić tego słowa. Nie od czasu… - wskazał głową na jej rękę, która – jak wiedzieli oboje – pokryta była bliznami i siniakami.
- Szlama. – powiedziała i czuła satysfakcję widząc, że znów się wzdrygnął – Szlama. – powtórzyła – Tym słowem określała mnie twoja ciotka kiedy torturowała mnie w twoim domu. Dlaczego teraz masz z nim problem? Nazywałeś mnie tak przez sześć lat.

Malfoy pochylił się w jej stronę i spojrzał na nią intensywnym wzrokiem.

- Ponieważ, Hermiono… mugolaki krzyczą tak głośno jak cała reszta.

Teraz to ona wzdrygnęła się, nagle zarzucona wspomnieniami.

~-o-~

Tej nocy, Hermiona śniła o Dworze Malfoyów. W jej koszmarze widziała wydarzenia sprzed kilku miesięcy, własnej perspektywy. Widziała bramę, czarne płaszcze. Podążyła swoimi śladami przez alejkę, kilka schodków, drzwi i przez wiele korytarzy. Widziała Rona i Harry’ego, ich twarze dziwnie rozmazane. Wtrącono ich do lochu. I zobaczyła Bellatrix występującą w jej stronę, uśmiechającą się szaleńczo. Jej głos brzmiał w głowie Hermiony, powtarzając wciąż to samo słowo.

„Szlama. Szlama. Szlama.”

I krzyczała, doświadczając więcej bólu niż kiedykolwiek. I w pewnym momencie podniosła wzrok i – w innej sytuacji by tego nie zrobiła – spojrzała na Malfoya błagalnie. Wpatrywał się w nią, ale nie z okrucieństwem lub przyjemnością z sytuacji, w jakiej się znalazła. To było bardziej jakby nie był w stanie odwrócić wzroku. Był blady, niemal biały, a jego oczy nie opuściły jej nawet na chwilę.

I w tym momencie sen odszedł od rzeczywistości. Oczy Malfoya nagle stały się zimne, jego usta ułożyły się w straszny, szalony grymas. Wyciągnął swoją różdżkę i…

Obudziła się oddychając ciężko i pocąc się. Nigdy nie miała koszmarów. Wiedziała, że od zakończenia wojny, Ginny chodziła spać w Pokoju Wspólnym żeby nie budzić współmieszkańców swojego dormitorium swoimi krzykami. Ale nawet po tym, co Hermiona przeżyła w Dworze Malfoy’ów, nie miała nawet jednego koszmaru. Może to dlatego, ze prawie nie sypiała, a kiedy już to robiła, to tylko przez kilka godzin. Zawsze był to wyczerpujący, bezduszny sen bez jakichkolwiek snów. To był jej pierwszy koszmar od bardzo dawna.


I nie będzie to ostatni.


CZYTASZ = KOMENTUJESZ

8 komentarzy:

  1. Tlumacznie jak zwykle świetne :D Szczerze się dziwie , ze znajdujesz na to czas ;) Rozdział genialny i taki jakby przełomowy ;) Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę mówiąc, samo tłumaczenie nie zajmuje wiele czasu. Więcej muszę poświęcić na zebranie się do roboty :)

      xoxo
      Lexie

      Usuń
  2. Jeeeej swietne jest to opowiadanie ;D ciekawa jestem co bedzie dalej i ciekam z niecierpliwoscia na nastepny rozdzial ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny rozdzial i z niecierpliwoscia czekam na nastepny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne. Nie mogę się doczekać dalszej części . . . :)
    Pozdrawiam
    Hermiona Hasting

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe, naprawdę :) Ta rozmowa bardzo mi się podobała i interesuje mnie jak to rozwinie się w dalszych rozdziałach. Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam z niecierpliwoscia na kolejny rozdzial

    OdpowiedzUsuń
  7. czytam Twoje opowiadanie od 3 dni tak mi się wydaję,
    Masz rację co do tego, że rozdziały o Dramione są najlepsze.
    pozdrawiam

    dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Calliste Bajkowe szablony