wtorek, 3 czerwca 2014

Cena zwycięstwa. Rozdział 47




Rozdział 47
Co oni ci zrobili?
27 maja 1999

Kiedy Katie przyszła w odwiedziny, jej oskarżycielski wzrok niemal go zabił.

Nie widział jej od wielu dni. Prawdę mówiąc, nie oczekiwał, że ją jeszcze kiedykolwiek zobaczy. Bo Katie to Katie, a ona nigdy by mu nie wybaczyła. On nawet nie chciał żeby mu wybaczono. Wstydził się tego co zrobił, ale tego nie żałował. I właśnie tego nie mogła mu wybaczyć.

A jednak tu była, na jego progu – Georga progu – patrząc na niego swoimi dużymi, ciemnymi oczami z mokrymi rzęsami, jakby płakała.  Zastanawiał się dlaczego. Kiedyś wziąłby ją w ramiona i zapytał co się stało i jakoś jej pomógł. A przynajmniej by się z nią przywitał. Teraz jedynie odsunął się w ciszy by mogła wejść. Rozejrzała się po pustych ścianach, Po pustym pomieszczeniu.

- To miejsce wygląda jeszcze gorzej niż przedtem. – powiedziała.

Roześmiał się. Przestawił wszystko do małego pokoju na tyłach. Planował przemalować to miejsce i poprzestawiać meble, a żeby to robić, musiał wynieść wszystkie produkty.

- Będzie lepiej. – zapewnił ją – Po prostu spakowałem wszystko by trochę posprzątać i przeorganizować. Za kilka miesięcy, Magiczne Dowcipy Weasley’ów będą znów otwarte.

- To by było miłe. – powiedziała – Dobrze, że znowu zapalacie światło. Lee, jak się trzyma George?

Według Lee, George miał się znakomicie, ale znakomicie w jego opinii nie znaczyło znakomicie według standardów Katie. George miał się lepiej niż przez te ostatnie kilka miesięcy. Okresy kiedy był nie do życia były już krótkie. Jadł. Rozmawiał. Pomógł Lee przebić się przez bałagan w sklepie. Nie przeżył, on przetrwał.

- Jest lepiej. – powiedział wreszcie, uśmiechając się delikatnie – Na tyle na ile można było się spodziewać.

Rzuciła mu oburzone spojrzenie, które dostrzegł i zrozumiał. Znaczyło, jak możesz się w ogóle uśmiechać? Od czasu wojny, wiele ludzi zazdrościło innym ich szczęścia. Tylko kilka miesięcy wcześnie, był jedną z tych osób. Nigdy nie sądził, że Katie też może się nią stać.

- A ty? Jak ty się trzymasz, Lee?

Wzruszył ramionami.

- Na tyle dobrze, na ile można się było spodziewać. – znów powiedział – Chyba nawet lepiej. Nie sądziłem, że zobaczę jeszcze kiedyś słońce, wiesz? Myślałem, że wyląduję w Azkabanie do końca mojego życia.

Wiedział, że by go uratować, Harry i Kingsley, zwykle bardzo szczerzy, musieli pociągnąć za tyle sznurków ile mogli i użyć ich reputacji jak najzwinniej. Nadal nie wiedział dokładnie dlaczego to zrobili, ale to zrobili.

- Zasłużyłeś na to. – powiedziała gorzko.
- Zasłużyłem. – zgodził się – To się nie zmieniło. Ale Katie, ja tego nie żałuję. – powiedział patrząc jej prosto w oczy – Nie żałuję.
- Wiem o tym. – powiedziała – To chore.

Lee kiwnął głową. Spodziewał się tego.

- Chodź na górę. – rzucił – Sama zobaczysz jak George się miewa.
- Nie, nie trzeba. – odpowiedziała – Ja… zostanę tutaj na chwilę. I tak muszę niedługo wracać do domu.

Znów rozejrzała się po pomieszczeniu, a potem podeszła do pustej półki. Przejechała po zakurzonym brzegu palcem.

- Wydaje mi się, że pamiętam gdzie wszystko stało. – powiedziała miękko – Tam była sekcja mugolskich kawałów… A tam był kącik dziewczyn.
- Chciałabyś wpaść kiedy będziemy wszystko znów ustawiać? – zapytał impulsywnie.

Spojrzała na niego.

- Nie. – powiedziała cicho – Nie sądzę.

Winiła go. Ona… go nienawidziła? Nie, to nie było to. To było tylko oskarżenie. Ciche, mocne, siedzące w jej ciemnych oczach. Kiedyś trzymał ją w ramionach, całował ją i mówił, że ją kocha, a teraz ona ledwie mogła wytrzymać z nim kilka minut w jednym pomieszczeniu. Czy naprawdę był tym potworem, którego ona w nim widziała? Czy zasłużył na takie traktowanie?

Dlaczego o w ogóle było ważne? Zrobił to co zrobił.

- Nie rób tego. – powiedziała ostro, wyrywając go z przemyśleń.
- Czego?
- Nie patrz tak.
- Jak?
- Jakbyś… jakby już nic się dla ciebie nie liczyło.

Uśmiechnął się pomimo tego, że nie było w tym nic wesołego.

- A jeśli to prawda?
- To jest jeszcze gorzej niż myślałam. – powiedziała – Lee, ja już cię nie poznaję. Co oni ci zrobili?
- Zabili mojego najlepszego przyjaciela.
- I to wszystko usprawiedliwia? To cię upoważnia do torturowania kogoś?
- To nie był ‘ktoś’, Katie. To był on.
- Rookwood. Tak, wiem. Ten, który zabił Freda. – znów spojrzała na półkę – Lee, dlaczego musiałeś z tego wszystkiego zrobić taki bałagan? Jakby to nie było wystarczająco trudne.
- Ja zrobiłem z tego bałagan? To już był bałagan, Katie, i wiesz o tym.
- Ja wiem, każdy wie, ale każdy próbował, Lee. – odpowiedziała – Każdy próbował poradzić sobei z nim w odpowiedni sposób. W jedyny sposób.
- Nasz na myśli, że próbowali zapomnieć. – powiedział zimnym głosem.
- Nie, zaakceptować. – rzuciła – Nawet George, w swój własny sposób… Bogowie, Lee, nawet George by tego nigdy nie zrobił. – podniosła głos – Dlaczego ty to zrobiłeś?
- Chcesz szczegółów?

Usłyszał jak nabrała szybko powietrza. Ścisnęła półkę tak mocno, że jej knykcie były białe.

- Do cholery, Lee. – powiedziała – Ty…  Dlaczego to zrobiłeś?
- Nie wiem. – odpowiedział szczerze.
- Nie musiałeś. – oparła głowę o półkę – Mogłeś go po prostu schwytać i wrzucić do Azkabanu na resztę jego życia… Dlaczego to zrobiłeś?
- Nie wiem, Katie. – powtórzył – Po prostu… Po prostu coś mnie naszło kiedy go zobaczyłem.
- Tylko tyle? – zapytała – Co wtedy czułeś? Czy czułeś się upoważniony do zrobienia tego, co zrobiłeś? Może czujesz się teraz lepiej, po tym jak torturowałeś człowieka?
- Nie. – powiedział – Katie, popatrz na mnie.

Odwróciła się i spojrzała mu w oczy. Zagubienie zastąpiło oskarżenie w jej oczach. Poczuł ukłucie w sercu kiedy na nią patrzył.

- To nie tak. Nie zrobiłem tego… bo myślałem, że to powinienem. Wcześniej o tym w ogóle nie myślałem. Po prostu… rzuciłem zaklęcie, a to co poczułem to nienawiść, złość i ból. Nic nowego.
- Więc zmarnowałeś swoją karierę na nic.
- Moją karierę? To nigdy nie była kariera. Nigdy nie miałem zamiaru być aurorem na dłużej, Katie. Miałem zamiar odejść po tym jak złapiemy Rookwooda. Ja lub ktokolwiek inny. Wiesz, że jedynym powodem, dla którego do nich dołączyłem było by wrzucić go do Azkabanu.
- A nie by go zabić?

Zamarł.

- Nie. – powiedział po chwili – Nie by go zabić. Nie sądzę.
- Więc jak możesz tego nie żałować? Jak możesz nie wiedzieć, że to było złe?
- Ja wiem, że to było złe. Ja po prostu mam to gdzieś.

Spojrzała na niego i tym razem jej oczy były pełne odrazy.

- Jesteś popierdolony, Lee.
- Wiem.
- Ange powiedziała mi, że byłeś dobrym aurorem.
- Naprawdę? – zapytał zdziwiony – Nigdy nie lubiłem tej pracy. Nie za bardzo. Ale byłem dobry na zajęciach – wzruszył ramionami – Harry zawsze wygrywał w pojedynkach, ale poza tym, byłem na czele klasy.
- Jakim cudem? – chciała wiedzieć – W Hogwarcie nigdy nie byłeś tak dobry.
- W Hogwarcie nigdy się nie uczyłem. – wyjaśnił – Teraz było inaczej. Nie dlatego, że to lubiłem, ale dlatego, że chciałem być w tym dobry żebym miał szansę złapać Rookwooda.

Katie pokręciła głową.

- Zmarnowałeś rok życia ganiając za Śmierciożercą, który i tak zostałby złapany. I zaprzepaściłeś swoje całe życie rzucając Zaklęcie Niewybaczalne. Jakie to uczucie, Lee, wiedzieć, że zdołałeś stracić wszystko w ciągu tych pięciu, najgłupszych sekund swojego życia?
- Genialne. – powiedział.

Poderwała głowę do góry, wpatrując się w niego z niedowierzaniem.

- Czy ty w ogóle jesteś jeszcze człowiekiem, Lee?
- Jestem szczery. – odpowiedział – Od roku nie czułem się tak żywy. Po części to dlatego, że nie muszę się już uczyć, ale część to złapanie Rookwooda, Katie… i dlatego tego nie żałuję. Czuję, gdzieś głęboko… że musiałem to zrobić. Dla siebie. – dodał szybko, kiedy brwi Katie uniosły się – Nie była to legalna rzecz. Ani moralna. Ale dla mnie… naprawdę sądzę, że to jedyny sposób, w jaki mogłem odnaleźć spokój.
- Masz na myśli torturowanie kogoś?
- Nie. – powiedział ostrzej – Merlinie, Katie. Miałem na myśli złapanie go i świadomość, że te miesiące tropienia go, w końcu na coś się zdały. Coś znaczyły.
- Chyba zwymiotuję. – mruknęła, opuszczając wzrok.

Podszedł do niej i wziął do rąk jej dłoń.

- Katie, spójrz na mnie.

Z oporem podniósł głowę. Jej oczy były wilgotne, łzy prawie zalewały jej policzki, jej usta były delikatnie rozchylone. Ból, dezorientacja, niedowierzanie, to widział.

Tak bardzo chciał ją pocałować, że było to bolesne.

- Katie. – powiedział znowu – Przepraszam. Przepraszam za to, co zrobiłem. Przepraszam, że cię to zraniło. Do cholery, przepraszam za każdy raz, kiedy cię zraniłem.

Delikatny uśmiech zabłąkał się na jej ustach.

- Nie masz pojęcia za jak wiele przepraszasz.
- Wiem. – uniósł jej rękę i odważył się złożyć delikatny pocałunek na jej nadgarstku – I za to tez przepraszam.

Oczekiwał, że się odsunie, ale tego nie zrobiła. Pozwoliła mu trzymać jej ręce i przysunęła się do niego, opierając głowę na jego klatce piersiowej, nie mówiąc ani słowa. Po kilku sekundach, Lee puścił jej ręce i otoczył ją ramionami, opierając brodę na jej głowie. Jej włosy pachniały tak samo. Poczuł, po kilku sekundach wahania, jak jej ręce oplatają go w pasie.

- Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić. – wyszeptał.
- Jest wiele rzeczy, których nigdy nie chcieliśmy. – powiedziała głosem stłumionym przez jego koszulkę – Ja też nie chciałam żeby Fred umarł. Nie chciałam byś stał się… tym czym się stałem.
- Wrócę. – przysiągł – Nie wiem czym się stałem, ale to nie jest trwałe, Katie. Już przez ten miesiąc wiele się zmieniło. Przysięgam… wrócę.

Odsunęła się delikatnie, odchylając głowę do tyłu, stając na palcach by go pocałować. Składał na jej ustach pocałunki delikatne jak dotyk motyla, ledwie wyczuwalne, ale wystarczające by poczuł dreszcz przechodzący po jego kręgosłupie. A potem ona odsunęła się od niego całkowicie i powiedziała:


- Nie mogę się ciebie doczekać.


10 komentarzy:

  1. wow, piękny rozdział na prawde!

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny rozdział!
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
  3. Och. Jaki cudny rozdział. Taki bardzo... Uczuciowy. Tak, to chyba najodpowiedniejsze słowo. Pozdrawiam ciepło
    Swish

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w stu procentach :D
      Równiez pozdrawiam.

      Lex

      Usuń
  4. Cudny rozdział. I zgadzam się z komentarzem Swish. Inaczej tego nie da się określić. :>

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dobry rozdzial:) Uczuciowy, ale ciekawy. Bardzo fajnie piszesz, mam nadzieje, ze wkrotce pojawi sie kolejna notka;) Jesli masz ochote to zajrzyj do mnie: beznadziejnie-zakochana.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Jednak czuję się zobowiązana uświadomić cię, że ja to tylko tłumaczę. Ale z całego serca dziękuję za przemiły komentarz.

      Pozdrawiam,
      Lex

      Usuń

Calliste Bajkowe szablony